środa, 15 października 2014

Nie wiem co się dzieję

Są momenty, że jestem święcie przekonana o tym, że nad wszystkim panuję. Po chwili na moment tracę kontrolę i wtedy podpadam sama sobie i się załamuję. Muszę być silna cały czas, nie tylko wtedy kiedy wszystko jest tak jakbym chciała, ale dlaczego nie potrafię!
Waga stoi, a mnie doprowadza to do szału. Nie mogę patrzeć codziennie na ten sam wskaźnik przez cztery dni. Nie po to te cztery bite dni nie jem!!!
Niedziela, Poniedziałek, Wtorek i Środa zmieszczone w bilansie 300kcal.
Ale co z tego! Jeśli waga przez te cztery dni nie tknęła. Czy to powoduje zalewanie moje organizmu kawą zbożową bez cukru, wodą, gorzką herbatą i ziołami? Czy po prostu nie mogę już chudnąć? Wiem, że muszę i choćbym miała przestać ŻREĆ kolejny cel uda mi się osiągnąć! Przecież inaczej być nie może! Tylko czemu jestem nieszczera wobec samej siebie. Czemu mówię sobie o 19.00 "Przecież zjadłaś dzisiaj niewiele ponad dwieście kalorii, jedna garstka musli z rodzynkami nic nie zmieni..." i jem tą garstkę musli, a ku*wa po co?! I tak się tym nie najem. Jedyne co to zmieni to to, że kolejne gramy śmieci wrzucę bezsensownie do żołądka... Czy to my ludzie jesteśmy tacy prymitywni? Nie mogę przestać kierować się ochotą i zachcianką?
Po*ebana jestem jakaś.
Muszę się koniecznie ZMOBILIZOWAĆ kolejne kilogramy muszą zniknąć. Kiedy widzę na wadze 53, po południu 53,5 jestem bardzo ale to bardzo zdenerwowana, mimo że jeszcze parę dni temu chciałam zobaczyć tą trójkę. Nie, już za długo! Już nie chcę jej widzieć. Chcę widzieć dwójkę i tak jest non stop. Ale to dobrze. Nie mogę cieszyć się tym, że schudłam jakieś nędzne 4 kilo, jeśli stoję przed lustrem i nie widzę różnicy. Chcę jak najszybciej zobaczyć 52kg. Dopiero wtedy będę usatysfakcjonowana i dopiero wtedy się uspokoję.
***

10 komentarzy:

  1. Poczekaj, pewnie to woda się zatrzymała, może za dużo sodu było w jakiś produktach (on jest naprawdę w sporej ilości). Na pewno za dzień lub dwa zobaczysz różnicę...więc bądź wytrwała. Satysfakcja przyjdzie :) Super Ci idzie. Podziwiam :)) Trzymaj się dalej bo przecież porażka nie wchodzi w rachubę, szkoda na to czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana, maksymalnie mnie zmotywowałaś! :*

      Usuń
  2. I tak jesz mało, na prawdę, więc albo waga stoi w miejscu bo tak się czasem zdarza lub tak jak pisze l.grey - zatrzymana woda. Wiem że rezultaty byśmy chciały widzieć, jak najszybciej i jak najlepsze, a czasem tak się nie da, bo organizm już średnio daje radę. Jesteś na prawdę chudziutka, choćby i z wagą 54 nadal będziesz.
    Tylko proszę, ostrożniej, uważniej,żebyś osiągniętym celem mogła się cieszyć z satysfakcją, a nie tak by jeszcze bardziej Cie pogrążał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie są strasznie prymitywni i powiedziałabym, że to najgłupsze istoty na świecie, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji.
    Nie pocieszę Cię tym, że wprowadziłaś sama siebie w ślepy zaułek. Pewnie jesteś zresztą tego świadoma. Zabiłaś swój metabolizm. To trochę tak jakbyś gdzieś jechała samochodem i sama przebiła sobie opony. Nie pojedziesz dalej w tym stanie.
    Nie ma innej rady, musisz zrobić krok w tył. Chociaż jeden dzień na diecie 1000 kalorii - zrób to dla siebie. Pomyśl, bez tego nie ruszysz. Albo teraz zostaniesz przy obecnych bilansach bez efektów i w końcu zaczniesz tyć od byle kęsa, albo zrobisz krok w tył, odrobinę przytyjesz, ale ruszysz z metabolizmem i tym samym dasz sobie szansę na dalsze chudnięcie. Ja wiem, że nie będzie Ci łatwo się przemóc, ale podejmij decyzję.
    Proponuję poczytać różne materiały nt. przyspieszenia metabolizmu i skomponować sobie dietę na kilka następnych dni. Tylko Pamiętaj: by ruszyć z miejsca musisz odżywić swój organizm więc nie ma mowy o głodówkach ani jedzeniu mniej niż 900 kalorii.

    Z całego serducha życzę Ci sukcesu i mam nadzieję, że moja rada okaże się przydatna.

    Metabolizm - to najważniejsza rzecz w odchudzaniu. Nie możesz go spowolnić. Twoim celem jest trzymanie jego właściwego tempa. To doprowadzi Cię do sukcesu.

    Pozdrawiam.
    Peachi

    http://tymczasowopeachi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana, czeka mnie na pewno więcej niż chwila zastanowienia.
      Jednak obawiam się, że decyzją którą ostatecznie podejmę będzie zmniejszenie bilansu 300kcal... Może to brzmi głupio, ale zwyczajnie boje się jeść więcej niż 500

      Usuń
  4. To normalne że waga nam się waha.
    0.5 kg różnicy to za pewne odłożona woda w organizmie.

    OdpowiedzUsuń
  5. czasem po prostu waga się zatrzymuje i trzeba to przetrwać. wydaje mi się, że ta niecierpliwość i oczekiwanie efektów na "już, teraz" to coś co nas najbardziej gubi. czasem trzeba zacisnąć zęby i poczekać, w tym wypadku siła = cierpliwość. najgorsze co można zrobić to przez nerwy zacząc jeść więcej - w końcu i tak waga nie spada! w takim wypadku wygłodzony organizm natychmiastowo energie z nadmiaru kalorii spożytkuje jako "zapasy".
    grunt to być wytrwałym, mała! w końcu najpiękniejsze rzeczy przychodzą z czasem, a nie na tupnięcie nóżką. na najlepsze trzeba zawsze ciężko pracować i nie raz dłuuuugo czekać. :)
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń